Tego poranka Kalina Jędrusik leniwie przeciągała się w łóżku. Zastanawiała się, w co tego wieczoru ubierze się na bankiet, który miał odbyć się po premierze w gdańskim Teatrze Miejskim.
Rozważała kilka możliwości, ale najbliżej jej było do nowej, wykończonej koronką małej czarnej, która wisiała w szafie. Trzeba było tylko wstać i sprawdzić, czy jest wyprasowana. Ale o tak wczesnej porze przekraczało to możliwości aktorki. Tym bardziej, że otwarcie szafy wiązało się po pierwsze z koniecznością obudzenia męża, a po drugie z przesunięciem łóżka jego byłej żony Władki, które blokowało dostęp do mebla. Ta ciasnota wynikała z tego, że w 2-pokojowym mieszkaniu żyli w pięć osób. W jednym pokoju ona z mężem Stanisławem Dygatem i jego pierwsza żona, Władka, a w drugim jego córka Magda ze swoją babcią. To początkowo Kalinie wydawało się dość zabawne, choć wiedziała, że na dłuższą metę pewnie takiej sytuacji nie wytrzyma. Ale nie miała wyjścia, bo warunki mieszkaniowe w ach 50. w PRL-u były jakie były. Na razie obie panie jakoś musiały się dogadywać; przecież jeszcze nie tak dawno były bliskimi koleżankami