- Jeżeli teatr ma kierować swoją ofertę do dzieci i młodzieży, to nie wyobrażam sobie, żeby to robił bez nich. Pewnych rzeczy nie trzeba udawać i nie wolno. Teatr powinien posługiwać się prawdą przekazu i zachęcać młodych ludzi do faktycznego udziału w jego życiu - mówi Mariusz Napierała, dyrektor Teatru Kameralnego w Bydgoszczy.
Sandra Zakrzewska: Bywał pan w Teatrze Kameralnym jako dziecko? Mariusz Napierała: Wbrew pozorom mam z tego miejsca wiele wspomnień. Jakich? - Gdy chodziłem do szkoły podstawowej, byłem na przedstawieniu dla dzieci w Teatrze Kameralnym, który wtedy jeszcze działał jako scena kameralna Teatru Polskiego. Obiekt nie był już w najlepszym stanie. Pamiętam z tego spektaklu dziurawą kurtynę, przez które to dziury ciekawscy podglądali zmiany dekoracji. Później przy premierze "Pana Twardowskiego", gdy współpracowałem z Operą Nova, znajdowały się tam pracownie plastyczne i wykonywano część scenografii. Bywałem tam dość często i zwiedzałem. Czułem ogromny sentyment do miejsca, które znałem w dzieciństwie. Wiedziałem, że to był teatr, który żył i funkcjonował, a teraz wygląda tak, jak wygląda. Ten widok był przerażający, dlatego teraz moja radość jest tak duża. Możliwość wykreowania teatru od podstaw zdecydowała o wzięciu udziału w k