EN

21.08.2019 Wersja do druku

Wojciech Malajkat: Z jednego świata w drugi

- Ze mną było trochę jak u Fredry - i chciałem, i bałem się. Nie umiałem się uczy na pamięć i do dziś tak mam - mówi Wojciech Malajkat mistrz wyobraźni, dla którego słowo "porażka" w zawodzie aktora nie istnieje - mówi Wojciech Malajkat w miesięczniku Pani.

Violetta Ozminkowski: Masz opinię faceta, który nie lubi dużo mówić o sobie... Wojciech Malajkat: To prawda, zazwyczaj nie opowiadam o tym, co jem i gdzie śpię. Wydaje mi się to mało interesujące. Taki jestem. Nie lubię absorbować sobą innych. Rzadko bywam na przyjęciach czy premierach, bo całe to życie towarzysko-rautowe mnie po prostu straszliwie nudzi. Po przedstawieniu wsiadam do samochodu i jadę do domu albo na Mazury, skąd pochodzę. Co w tym interesującego? Przy odrobinie wyobraźni Mazury są wymarzonym miejscem na dorastanie. Nie chcę się chwalić, ale wyobraźnię mam dosyć pojemną, więc pomysłów mi nie brakowało. Dorastałem na peryferiach Mrągowa. Uwielbiałem iść pod las, gdzie była dziewicza połać śniegu, no może nieliczne ślady zwierząt, i wyobrażać sobie, że maszeruję, żeby zdobyć biegun. Raz, gdy wszedłem na oblodzone jezioro i usłyszałem trzaskający lód, choć bałem się, że już po mnie, to nadal wyobrażałem sob

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Z jednego świata w drugi

Źródło:

Materiał nadesłany

Pani nr 7

Autor:

Violetta Ozminkowski

Data:

21.08.2019