EN

16.08.2019 Wersja do druku

Marian Dziędziel: aktor wielkiego formatu, który wbija na dziewiątego do busa i śpi w dwugwiazdkowym hotelu

Najpierw pozbył się śląskiego akcentu, potem - po latach na dalszym planie - zrobił karierę tuż przed sześćdziesiątką. W komedii kryminalnej "Na bank się uda" Marian Dziędziel jeszcze raz udowadnia, że lepiej nie lekceważyć starszych panów.

Zawodowe drugie życie zawdzięcza Wojtkowi Smarzowskiemu. Ale też swojej żonie, aktorce Halinie Wyrodek (zmarła w 2008 roku po długiej walce z nowotworem). Namówiła go do udziału w zdjęciach próbnych do "Gier ulicznych" Krzysztofa Krauzego. - Powiedziała mi: "Idź, nie mamy telefonu, zapomną o tobie...". Poszedłem, trochę naburmuszony i butny, bo tyle słyszałem o używaniu kamer bez taśmy, więc wiadomo, kto zagra - przyznaje Dziędziel. Na koniec Krauze zapytał go, czy umie kosić. Co mógł odpowiedzieć? W końcu jak wracał do rodzinnego domu na wieś, wołali: "Kombajn przyjechał". Dostał rolę byłego esbeka, u którego zjawiają się młodzi reporterzy na tropie zabójców Stanisława Pyjasa. W dniu, w którym kręcono scenę z udziałem Dziędziela, na planie pojawił się Smarzowski. Przygotowywał making-off. - Zobaczyłem Mariana, a jakże, pijącego wódkę, z kosą w ręku - i od razu się w nim zakochałem - opowiada. Choć nie zamienili wtedy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Marian Dziędziel: aktor wielkiego formatu, który wbija na dziewiątego do busa i śpi w dwugwiazdkowym hotelu

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza online

Autor:

Piotr Guszkowski

Data:

16.08.2019