EN

8.03.1992 Wersja do druku

Role, wcielenia, metamorfozy. To lubię

Dystans czasu nie pomniejsza wrażeń wyniesionych z teatralnych spektakli, ale zaciera ostrość ich konturów. Pozostaje nieuchwytna aura, jaką pamięć przywołuje na odzew tytułów z teatralnego afisza lat minionych. Poza owym klimatem, na który złożyły się efekty starań i talentu realizatorów i przemieszane z tym nasze własne wzruszenia, pozostaje - jak w muzyce -jeden naczelny motyw. Jakże często jest to jedna rola, twarz, sylwetka ... Kiedy rozpadną się już w magazynie teatralne rekwizyty, trwa namacalna i żywa cząstka każdego przedstawienia - aktor. Te wielkie, największe role pozostają w aktorze - jak sądzę - na zawsze. Dokądkolwiek pójdzie Henryk Sobiechart, czy będzie grać w angielskiej farsie, czy w wiedeńskiej operetce, dla mnie zawsze mieć będzie przede wszystkim rysy człowieka słabego, bezsilnie szamoczącego się w niewidzialnych pętach - Iwanowa w sztuce Czechowa. Podobnie jak nie uwolni się w mej pamięci od stygmatu "rycerza śmierci

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Kwartalnik Teatralny Wolna Osterwa

Autor:

Małgorzata Gnot

Data:

08.03.1992