1 lipca 1890 r. została zastrzelona Maria Wisnowska, aktorka, amantka, wyspecjalizowana w rolach kobiet naiwnych, legenda belle epoque. Zbrodnię z namiętności popełnił kochanek artystki Aleksander Barteniew, Rosjanin, kornet (podchorąży) stacjonujących w stołecznych Łazienkach huzarów.
Sypiała w trumnie jak Sarah Bernhard, nosiła mały rewolwer, którym terroryzowała wielbicieli, a w pierścionku rzekomo miała kurarę - indiańską truciznę. Do jej entourage'u należał chloroform, morfina, epatowanie samobójstwem - podała biografka Wisnowskiej, Agata Tuszyńska. "Fin-de-seclistka czyli bzikowata" - tak charakteryzowała Marię Wisnowską współczesna jej Gabriela Zapolska. Wisnowska była swoistą prekursorką fejków, np. w październiku 1883 r. obesłała redakcje anonimami, że popełniła samobójstwo. "Biegnę do telefonu - relacjonował Bolesław Prus w "Kurierze Codziennym". - Dyń, dyń... jestem (odzywa się ktoś) z >>Kuriera Warszawskiego<< (...) Czy żyje panna Wisnowska? Żyje, niech was diabli porwą, już pyta się osiemdziesiąty. Tak? Osiemdziesięciu pyta się o zdrowie? Jak ręką odjął straciłem życzliwość dla pięknej męczennicy". Miała liczne romanse, czasem kilka jednocześnie. Publicznie wygłaszała poglądy, że kob