"Halka (wileńska)" Stanisława Moniuszki w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatr Wielkim - Opere Narodowej w Warszawie. Pisze Anna S. Dębowska w Gazecie Wyborczej.
Agnieszka Glińska miała ciekawy pomysł przeniesienia "Halki" w czasy "Ziemi obiecanej" Reymonta. Nawiązania do Gombrowicza się sprawdziły, ale zgubił ją nadmiar środków, a zwłaszcza kiczowata choreografia. Gdy Agnieszka Glińska weszła do opery - a "Halka" Stanisława Moniuszki (wersja kameralna, tzw. wileńska z 1848 roku) to jej debiut w tym gatunku - natychmiast uruchomiła swoją reżyserską erudycję. Libretto Włodzimierza Wolskiego przedstawiające krzywdę biednej dziewczyny z gór uwiedzionej przez panicza skojarzyło jej się z Szekspirowską Ofelią, z "Mewą" Czechowa, "Moralnością pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej, ale i z "Iwoną, księżniczką Burgunda" Witolda Gombrowicza. To ciekawe tropy, które udało się reżyserce częściowo odzwierciedlić na scenie. Halka jest inna Halka (bardzo dobra Ilona Krzywicka - sopran) przybywa do miasta. Na sobie ma wyszywaną w kwiaty spódnicę jak inne góralki, ale na nogach wiśniowe lakierki na obcasach.