EN

25.05.2019 Wersja do druku

Jacek Braciak: To nieprawda, że wszystko można zagrać

Jacek Braciak opowiada nam nie tylko o filmach, ale też o tym, czemu nie został piłkarzem, mechanikiem ani Michałem Bajorem. My po tej rozmowie przekonaliśmy się, że choć został gwiazdą, to wcale nie gwiazdorzy. Zresztą poznajcie go sami.

Braciak to nazwisko znaczące - Jak przyjechałem na studia do Warszawy, to usłyszałem, jak ktoś mówi "mój braciak". Dopiero tu się dowiedziałem, że braciak to brat. Tam u mnie, w Wielkopolsce, na Ziemiach Odzyskanych to Pewnie bruder [śmiech]. Czy była sytuacja, kiedy ktoś mówił, że przyjdzie z Braciakiem, i wszyscy spodziewali się go z bratem, a zjawiał się z panem? - Tak. Nawet w jakimś filmie był taki żart, że mówiłem "Mój braciak". Od tego czasu sporo się zmieniło. Jeśli dziś ludzie zaczepiają pana na ulicy, to którą rolę przywołują? Księdza z "Kleru", Pshemko z "BrzydUli", a może gliniarza z "Drogówki" albo Napoleona z reklamy? - Jeśli mnie zaczepiają, to krzyczą: "O, panie Marku!", a więc chodzi o postać z "Rodzinki.pl" Pamięć widzów jest krótkotrwała i związana z tym, co akurat jest emitowane, a ponieważ ta "Rodzinka" jest stale w telewizji - tak samo powtórki "BrzydUli" - więc krzyczą "Pshemko" lub "Marek". Ale dzi�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jacek Braciak: To nieprawda, że wszystko można zagrać

Źródło:

Materiał nadesłany

www.logo24.pl

Autor:

Marek Krześniak

Data:

25.05.2019