EN

19.04.2019 Wersja do druku

Jung-off-ska i jej żywioły

- Uważam, że teatr to taka dziedzina, w której nawet z literatury niezbyt wybitnej można wyczarować coś pięknego i wartościowego, a czasem można zniweczyć walory nawet wybitnej literatury - mówi aktorka Edyta Jungowska.

Rok po ukończeniu warszawskiej PWST trafiła Pani, w 1989 roku, do Adama Hanuszkiewicza, do Teatru Nowego. Nie był to już wprawdzie owiany legendą Teatr Narodowy, z którego Hanuszkiewicz odszedł 7 lat wcześniej, ale ten twórca ciągle był ważną postacią w polskim teatrze... - Tak, choć trafiłam tam dość przypadkowo, po tym, jak wcześniej nie wypalił mój angaż do Teatru Kwadrat. Spodobałam się ówczesnemu dyrektorowi Kwadratu, ale współpraca się nam jakoś nie ułożyła i nie zagrałam tam żadnej roli, choć już byłam przymierzana do głównej w jednym ze spektakli. Nawiasem mówiąc, po latach doszłam do wniosku, że było to złe, które wyszło na dobre, bo chyba bym się w tym Kwadracie nie spełniła. Źle czułam się i czuję w takim naturalistycznym teatrze z filiżankami na scenie. To mnie aktorsko nie uruchamia, jestem zbyt żywiołowa. Odeszłam więc, pół roku byłam bez angażu, ale pewnego dnia spotkałam koleżankę, która poradziła

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Jung-off-ska i jej żywioły

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Trybuna nr 78/80

Autor:

Krzysztof Lubczyński

Data:

19.04.2019