EN

26.04.2019 Wersja do druku

Anatomia przemocy

Kiedyś grywane chętnie, od lat nieobecne na scenie sztuki Ireneusza Iredyńskiego (1939-1985) być może wrócą na afisz za sprawą "Kreacji". Tak pisałem niemal 10 lat temu po premierze tej sztuki (w reżyserii Bożeny Suchockiej) na Scenie Studio Teatru Narodowego. Była to jednak nadzieja na wyrost - pisze Tomasz Miłkowski w Trybunie.

Wprawdzie kilka dramatów Iredyńskiego pokazało się w ostatniej dekadzie na scenie: "Dziewczynki" na Scenie Kameralnej Teatru Polskiego w Warszawie (2015, reż. Bożena Suchocka), ponownie "Kreacja" w Teatrze Wybrzeże (2016, reż. Jarosław Tumidajski), a ostatnio "Trzecia pierś" w Baraku Teatru Współczesnego w Warszawie (reż. Jarosław Tumidajski) i "Terroryści" w Gdyńskim Centrum Kultury (reż. Konrad Szachnowski), ale trudno to nazwać powrotem. Nawet jeśli do tego dorzucić spektakl-akcję "Głosy" w stołecznym Domu Kultury Śródmieście (2010), który był ofertą specjalną adresowaną do osób widzących i niewidzących, rodzaj integracyjnego spektaklu-słuchowiska wedle określenia pomysłodawczyni, Katarzyny Cygler. Podobny charakter miał skomponowany przez Marka Kasprzyka z fragmentów rozmaitych utworów pisarza spektakl "Miłość" w łódzkim Teatrze Logos. Szału zatem nie ma - na scenie pojawiły się w ostatnim dziesięcioleciu zaledwie cztery dramaty Ired

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Anatomia przemocy

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Trybuna nr 83/26/28-04-19

Autor:

Tomasz Miłkowski

Data:

26.04.2019