EN

11.04.2019 Wersja do druku

Wielka miłość w rzeźni

Relacje Krzysztofa Warlikowskiego z Francją to splot wzlotów i porażek. Teraz przyszedł czas na lot ku górze - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

To od Paryża, gdzie obecnie wystawił "Lady Makbet mceńskiego powiatu" Dymitra Szostakowicza, zaczęła się jego obecność w wielkim operowym świecie, gdy zadebiutował tu w 2006 roku, wywołując oburzenie na widowni. Klasyczną "Ifigenię na Taurydzie" Glucka obudował realistycznymi scenami z domu starców, somnambulicznymi wizjami, dodając męską nagość i odniesienia do Holokaustu. Gniew Stalina A jednak to przedstawienie wiodło w Paryżu długi żywot, z każdym wznowieniem zamieniając kolejnych oponentów w jego zwolenników. Jak napisał bowiem kiedyś recenzent "Le Figaro": "Kiedy wybiera się Krzysztofa Warlikowskiego do przygotowania nowej produkcji w Opera Bastille, oczekuje się od tego reżysera jego znaku firmowego- radykalizmu, który na długo nas poruszy. Oczekuje się przypływu wyobraźni, która odnowi naszą percepcję dzieła". Potem bywało rozmaicie, sinusoida emocji opadała się i wznosiła. W 2017 roku prestiżowa premiera "Don Carlosa" Verdie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wielka miłość w rzeźni

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 86

Autor:

Jacek Marczyński

Data:

11.04.2019

Wątki tematyczne