EN

1.11.1970 Wersja do druku

Teatr Orientadesa czy teatr Tytanii?

I twarze ich były bezkrwiste I płacz ich nagle ustał... (Apollinaire) W głośnym eseju, zrodzonym przed trzema laty z rozgoryczeń warszawskich, pisał Konrad {#os#6236}Swinarski:{/#} "Większość naszych akto­rów nie potrafi zagrać wielkiej namiętności, bo po prostu żadnej wielkiej namiętności nie zna". Namiętność... Któż jej w ogóle szuka we współczesnym teatrze? Czasem namiastki dostarczyć ma klasycz­ny repertuar. Tak jednak z reguły obcy wy­konawcom, tak przeintelektualizowany przez reżyserów, że "namiętność" staje się w nim zaledwie zarysem uczuć, cieniem, przyzwa­nym bez przekonania z dalekiej przeszłości. Namiętność zresztą zda się dzisiejszej scenie rzeczą wstydliwą. Nawet w wypadku Swi­narskiego pisze się więcej o jego ironicznym dystansie w stosunku do materii teatralnej, którą tworzy, niż o tak rzadkiej umiejętno­ści przekazywania przeżyć w swej intensyw­ności niemal ostatecznych. A przecież właśnie namiętno�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Teatr Orientadesa czy teatr Tytanii?

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 21

Autor:

Marta Fik

Data:

01.11.1970

Realizacje repertuarowe