"Mein Kampf" wg Adolfa Hitlera w reż. Jakuba Skrzywanka w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Przemysław Skrzydelski w tygodniku Sieci.
"Mein Kampf" w warszawskim Teatrze Powszechnym eksplodowało z siłą mokrego kapiszona. To znów dziecinna grafomania najbardziej bezradnej sceny w Polsce. Nietrudno zrozumieć tych, którzy poczuli się co najmniej zaniepokojeni, dostrzegając na czarnych plakatach rozwieszonych w wielu punktach miasta biały napis "Mein Kampf". Bo o co właściwie chodzi? Ktoś sobie urządza czytanie hitlerowskiego vademecum? Sprawa jednak się skomplikowała. Zapowiedź premiery podchwyciły zagraniczne media, podając, że przedstawienie ma stanowić protest przeciw szerzącemu się językowi nienawiści. I chyba o to realnie chodziło - promocja tytułu przebiegła wedle sprawdzonych reguł, które od dawna stosują dyrektorzy Powszechnego Paweł Łysak i Paweł Sztarbowski: ważne, by o nas mówili. W tak przyjętej strategii wrażliwość tych, którzy pytają, skąd na niegdyś jednej z najlepszych polskich scen pomysł, by realizować taki spektakl, zupełnie się nie liczy. Tak wygląd