"Śmierć komiwojażera" Arthura Millera w reż. Radka Stępnia w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Przemysław Skrzydelski w miesięczniku wSieci Historii.
W znakomitej "Śmierci komiwojażera" w Teatrze Wybrzeże Willy Loman jest bardziej ofiarą samego siebie niż bezdusznego kapitalizmu. Spektakl Radosława Stępnia to trochę paradoks, w pewnym sensie być może również dla samego reżysera. Z jego przedpremierowych wypowiedzi wynika, że zależało mu, aby "Śmierć komiwojażera" Arthura Millera po raz kolejny zadziałała na scenie przede wszystkim jako naczelny dramat antykapitalistyczny, demaskując polski mit sukcesu, tak jak kiedyś demaskowała ten mit w rzeczywistości amerykańskiej (od czasu prapremiery na Broadwayu w 1949 r.). Stało się nie tyle zupełnie inaczej, ile bardziej wieloznacznie. W gdańskim przedstawieniu ten społeczny kontekst zostaje zachowany, ale ostatecznie chyba bardziej liczy się to, co u Millera warto czytać między wierszami. "Śmierć komiwojażera" dotyczy też rodziny, tego co przez lata się z nią dzieje, i tego, że to ona pozostaje często najcięższym wyrzutem sumienia, z którego