Mówiąc kultura, rzecz jasna ta wysoka, myślimy teatr. Choć to muzyka jest sztuką najszybciej przełamującą bariery i łączącą ludzi, jednak inteligenckie umiłowanie słowa wręcz prowokuje, by przegląd kamieni milowych ostatniego stulecia rozpocząć od wyznawców Melpomeny - pisze Jerzy Doroszkiewicz w Kurierze Porannym.
Białystok nigdy nie był kulturalnym centrum. Ani w II RP, ani w PRL, ani po roku 1989. A jednak w mieście urodziło się. bądź rozwinęło wiele talentów, a Białemustokowi przybył nowoczesny gmach opery. Mówiąc kultura, rzecz jasna ta wysoka, myślimy teatr. Choć to muzyka jest sztuką najszybciej przełamującą bariery i łączącą ludzi, jednak inteligenckie umiłowanie słowa wręcz prowokuje, by przegląd kamieni milowych ostatniego stulecia rozpocząć od wyznawców Melpomeny. Kiedy zaglądam do jeszcze ciepłej książki "Kilka odsłon teatru białostockiego" poświęconej naszej jedynej profesjonalnej scenie dramatycznej, pierwsze rzucają się w oczy słowa o wielkiej potrzebie teatru w Białymstoku. A pisze je nie byle kto, bo w roku 2019 jeden z największych znawców historii miasta - Andrzej Lechowski. Przyglądając się Białemustokowi i jego mieszkańcom od momentu odzyskania niepodległości odnotowuje wielkie zainteresowanie łączeniem sztuki żywego s�