"Po zakończeniu "Requiem..." panowała długa, przejmująca cisza. Obecność L., a potem jej odejście było dla ludzi wstrząsające. Większość widzów po raz pierwszy widziała osobę, która naprawdę umiera". Rozmowa z Alainem Platelem, belgijskim reżyserem teatralnym.
Marta Gruszecka: "Requiem pour L." to spektakl oparty na mszy żałobnej Mozarta. Kompozytor napisał (lecz nigdy nie ukończył) "Requiem" na własne pożegnanie. Wraz z włoskim kompozytorem Fabrizio Cassolem wykorzystujecie je jako kanwę wielokulturowej ceremonii żałobnej. Alain Platel: Przygotowanie spektaklu z wykorzystaniem "Requiem" Mozarta zaproponował Fabrizio. Powiedział, że chciałby zająć się tą szczególną mszą żałobną i zapytał, czy mam jakiś pomysł na sztukę. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem próbę artystów zaangażowanych przez Fabrizia, poczułem, że ta przejmująco smutna muzyka dodaje potężnej siły. Wyzwaniem stało się zatem dla mnie podkreślenie jej sztuką w teatrze. Jak pan mu sprostał? Skupiłem się na trzech założeniach - najważniejszym było porozumienie muzyki i teatru, spotkanie wizji muzyków z moim wyobrażeniem o tym spektaklu. Wiedziałem, że artyści pochodzą z różnych stron świata - z Afryki, Europy i Aust