Nic nie jest w Polsce jednoznaczne. Dobre intencje i szlachetne cele mieszają się z czynami niegodnymi, a my ze wstydu nie rozmawiamy szczerze o naszej historii - mówi Wawrzyniec Kostrzewski, reżyser i scenarzysta w rozmowie z Piotrem Zarembą w Polska Times.
Wystawił Pan w telewizji "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego. To z powodu 150-lecia urodzin autora? - Po serii moich udanych doświadczeń z Teatrem Telewizji - "Walizka", "Listy z Rosji" - rozmawiałem z redakcją o kilku dużych tytułach. Zdecydowałem się na "Wesele", bo to jeden z najważniejszych polskich dramatów i największych wyzwań dla reżysera. Rocznice to dodatkowy kontekst. Po co grać dziś "Wesele"? Ono opowiada o nas dawnych? O nas dzisiejszych? - Kiedy przestaniemy dostrzegać w tym dramacie swoje odbicie, to będzie znaczyło, że trwale się zmieniliśmy i już nie trzeba go wystawiać. To się prędko nie wydarzy, bo Wyspiański uchwycił nasze bolączki a my go aktualizujemy poprzez powtarzalność naszych grzechów. Tym samym "Wesele" wyznacza kształt narodowej debaty od ponad 100 lat. D Nasuwa się pytanie: o czym to dziś jest. Można o to pytać artystę? - Wszystko dziś jest postrzegane przez pryzmat polityki, obozów, stron, konflikt