EN

28.12.2018 Wersja do druku

Aktor/ka do grania. Przede wszystkim jestem człowiekiem, a dopiero potem aktorką

- Sensowne rzeczy, które uważam za potrzebne i ważne, robię poza teatrem. Jeżdżę do obozu dla uchodźców, jeżdżę do szkół rozmawiać z młodzieżą o prawach człowieka, prowadzę szkolenia z informacji publicznej dla mieszkańców/nek miast, którzy/re czują się bezsilni/e wobec wszechwładzy i samowoli burmistrzów, wójtów - z Aliną Czyżewską rozmawia Ula Kijak w Czasie Kultury.

Niektórzy mówią, że "w teatrze nie ma demokracji"? - Ręce mi opadają. Zazwyczaj używa się tego stwierdzenia, ucinając wszelkiego typu rozmowy o tym, co poprawić, co działa źle. Wtedy osoby, które chcą coś zrobić, spotykają się z tym powiedzeniem. Ten argument pojawia się też, kiedy długo trwają dyskusje na temat danej sceny czy pomysłu. Wtedy łączy się on z oczekiwaniem, żeby reżyser/ka nie przedłużał/a i nie pytał/a innych o zdanie, tylko podjął/ęła decyzję i koniec. Albo żeby koledzy/żanki aktorzy/rki się nie wtrącali i nie mówili, co im się podoba, a co nie, tylko grali. - Nie przykładajmy do tego słowa "demokracja", bo tu w ogóle nie chodzi o nią. To jest dyskusja o tym, na kim spoczywa odpowiedzialność i decyzyjność, a to zależy od sytuacji, do której ekipa twórcza została zaproszona. Może być tak, że reżyser/ka zbiera opinie, inspiracje czy uwagi i szybko podejmuje decyzje. Ale czasami odkłada decyzję w czasie, proce

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Aktor/ka do grania. Przede wszystkim jestem człowiekiem, a dopiero potem aktorką

Źródło:

Materiał nadesłany

Czas Kultury nr 4

Autor:

Ula Kijak

Data:

28.12.2018