EN

14.12.2018 Wersja do druku

Ekstremalny teatr miłości i śmierci

"Turandot" Giacomo Pucciniego w reż. Marka Weissa w Operze Podlaskiej w Bialymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Sadyzm, namiętność i czysta miłość? Taki zestaw nie daje nadziei, finał to zgliszcza i śmierć. Białostocka wersja "Turandot" opowiada o tym w sposób przeszywający, m.in. dzięki fantastycznym głosom chóru i solistów oraz nowatorskim decyzjom reżysera, który przesuwa akcenty, dopisuje jedną postać i rezygnuje z ostatniej sceny. Wbrew pozorom adaptacyjne ruchy reżysera Marka Weissa-Grzesińskiego nie są aż tak drastyczne, jak wydają się być na pierwszy rzut oka. A jednak sprawiają, że widz nie uczestniczy w kompletnie bezrozumnej opowieści o toksycznej namiętności, a potem kompletnie nie wie, co począć z finałem. Bo jak pojąć szczęście dwojga zbudowane na nieszczęściu? Zerwanie z kanonem Problem z operą Pucciniego przez lata polegał na tym, że na estradach obowiązywała adaptacja z finałem dopisanym już po śmierci kompozytora przez Franca Alfano. Finałem kompletnie niezrozumiałym i wprowadzającym przykry dysonans - oto okrutna ksi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ekstremalny teatr miłości i śmierci. "Turandot" w operze

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Białystok nr 291 online

Autor:

Monika Żmijewska

Data:

14.12.2018

Realizacje repertuarowe