EN

7.12.2018 Wersja do druku

Teatr bez swojej sceny to połowa teatru

- Chcemy, by w tym jubileuszowym dniu widzowie byli z nami, bo przecież właśnie takie spotkania artysta - widz są istotą sztuki - mówi Laco Adamik, reżyser jubileuszowego widowiska "Opera 2008-2018"

Ruszymy w małą podróż w czasie? - Zależy jak daleko. Dziesięć lat. 13 grudnia 2008 roku uroczyście otwierano nowy gmach Opery Krakowskiej. Podczas gali Krzysztof Orzechowski, ówczesny dyrektor Teatru im. Juliusza Słowackiego, w którym Opera grała przez lata, wszedł na scenę z sakwojażem, z którego wypuścił ducha opery. -Tak było. I w jakiej kondycji jest dziś ten operowy duch? - Myślę, że w całkiem niezłej. Jubileusz, który świętujemy, ma nie tylko wymiar symboliczny, ale i faktyczny. W ciągu dziesięciu lat udało nam się stworzyć teatr, który według recenzji i rozmaitych rankingów jest jedną z najlepszych oper w Polsce. Nie była to oczywiście praca od podstaw, ponieważ zespół operowy w Krakowie istniał wcześniej, jednak był zespołem bez siedziby, a teatr bez własnej sceny jest jak połowa teatru. Co w miejscu jest takiego kluczowego? - Dziś to normalne, że artyści pracują na kontraktach, przyjeżdżają, wyjeżdżają, nie s�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Teatr bez swojej sceny to połowa teatru

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 285

Autor:

Aleksandra Suława

Data:

07.12.2018

Realizacje repertuarowe