EN

29.11.2018 Wersja do druku

Błażej Piotrowski nie boi się żadnej roli

Białostoczanin z urodzenia, aktor z powołania. Z rana może być pluszowym misiem, który wyrusza w drogę po szczęście do Panamy, a wieczorem zmieniać się w brutalnego gwałciciela Miszę. Przekazuje swoją wiedzę o animacji studentom Wydziału Sztuki Lalkarskiej i gra z nie mniejszym zapałem w teatrze nieinstytucjonalnym, co w Białostockim Teatrze Lalek. Cały Błażej Piotrowski.

Jak to się wszystko zaczęło? - Chęć występowania objawiła się już w podstawówce, sześć lat ćwiczyłem taniec towarzyski, występy, śpiewanie, coś od wewnątrz ciągnęło mnie do sceny. Później były kółka teatralne, teatr "Szóstka" Haliny Jędrzejczak, teatr "Klaps" pani Antoniny Sokołowskiej. Wybierając studia pomyślałem od razu o Akademii Teatralnej, oczywiście w Warszawie. Ale nie chciała białostoczanina, to białostoczanin postanowił zdawać na Wydział Sztuki Lalkarskiej. Szybko zorientowałem się, że miałem szczęście i Anioł Stróż czuwał nade mną, że wylądowałem tu, a nie w stolicy. Mama mówiła mi, żebym nie był taki pewny, że zdam, a ja miałem taką frywolną młodzieńczą pewność, że skoro idę to jasne, że się dostanę. Ale na wszelki wypadek zdawałem na filologię polską i też się dostałem. Co dały lata spędzone w Akademii Teatralnej? - Otworzyły mi oczy, że nie trzeba patrzeć tylko pod nogi i zmierzać od jed

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Aktor to trochę taki mały psycholog. Błażej Piotrowski nie boi się żadnej roli

Źródło:

Materiał nadesłany

Kurier Poranny Nr 232 Magnes

Autor:

Rozmawiał: Jerzy Doroszkiewcz

Data:

29.11.2018