EN

23.11.2018 Wersja do druku

Nowe spojrzenia

- Inni ludzie zmieniają teatry, a mi się w teatrze zmieniają zespoły. W sumie mam wrażenie, że jestem ciągle w jakimś innym kociołku. Przychodzi nowy dyrektor, inne twarze, inni aktorzy i inne spojrzenia. Wbrew pozorom, będąc w jednym miejscu, ciągle doświadczam zmiany - z Ireną Wójcik, aktorką Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu, rozmawia Witold Mrozek w portalu dwutygodnik.com.

WITOLD MROZEK: Zacznę z grubej kombatanckiej rury... Jaki był Wałbrzych w 1990 roku? Teatr, miasto... IRENA WÓJCIK: W 1990?... To były czasy... To był Wowo Bielicki chyba, tak? - Tak, wtedy tam przyszłaś. - Wiesz co... Jaki był Wałbrzych? Teatr no jak teatry w tamtym okresie, prawie wszystkie te tzw. prowincjonalne, ale i stoliczne... Czyli repertuar bardzo typowy, klasyki, farsy, taka była preferencja. Myślę, że się niczym nie różnił, w danym momencie, od innych w Polsce. Ja wtedy miałam przeróżne zawirowania prywatne, mnie życie jakoś bardziej doświadczało niż ten teatr. Ale powrót do Wałbrzycha to był też powrót do domu, prawda? - Tak, tak, takie trudne rodzinne sprawy sprowadziły mnie tu z powrotem... Wtedy w wałbrzyskim teatrze reżyserował głównie Wowo Bielicki - przynajmniej jeśli chodzi o takie rzeczy, które miały być ambitniejsze w założeniu. Bardzo dużo wtedy grałaś. - Tak, bardzo dużo tych różnych ról, gorszych, lepszych,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nowe spojrzenia

Źródło:

Materiał nadesłany

www.dwutygodnik.com

Autor:

Witold Mrozek

Data:

23.11.2018