EN

15.11.2018 Wersja do druku

Krzysztof Hanke: nie ma czasu na wczasy, więc mieszka na wczasach

Dobrze zna smak porażki. Nie dostał się do szkoły teatralnej, stracił dorobek życia. Myśl o rodzinie sprawiła, że nigdy się nie poddał.
Dwadzieścia lat temu stracił cały swój majątek. Założył wtedy Kabaret Rak i dzięki ciężkiej pracy udało mu się odbić od dna.

Jaka była Pana rodzina? - Wychowałem się w typowej śląskiej familii, w której mówi się gwarą i kultywuje tradycje. Takiej, gdzie panuje matriarchat, więc matki i żony darzone są wielkim szacunkiem, bo mają wielką rolę do spełnienia. Dobrze, kiedy kobieta rządzi w domu? - Myślę, że tak. Kobiety są porządniejsze, akuratniejsze, trudno je wykiwać. Mają intuicję, takiego nosa... Kiedy, na przykład jako nastolatek skosztowałem odrobinę alkoholu, mama natychmiast to wyczuła. Miała węch lepszy, niż niejeden policyjny pies. Po takim wybryku dostawałem reprymendę. Powiedział Pan kiedyś, że o "tortury cielesne" dbała właśnie ona. Co to znaczy? - Jak trzeba było przylać pasem, to przylała. I dobrze, że ona, bo gdyby zajął się tym ojciec, to przez dwa dni nie dałoby rady usiąść na krześle. Nie był pan grzecznym dzieckiem? - Może wielkim rozrabiaką nie, ale jak wychodziła na jaw jakaś afera, to nastoletni Hanke zazwyczaj był w nią za

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Krzysztof Hanke

Źródło:

Materiał nadesłany

Dobry Tydzień nr 46/12-11-18

Autor:

Rozmawiała: Iwona Spee

Data:

15.11.2018