- Wymyśliłem bohaterkę, która z jednej strony biegnie w sztafecie pokoleń z pochodnią polskości i chce w kraju potwierdzić swoją tożsamość, bo od urodzenia czuje się Polką. Tylko, że ta "piękna" karta martyrologiczna, na której repatrianci fundują swoją polskość, okazuje się niewiele znaczyć - mówi Radosław Paczocha, autor sztuki "Ruscy", którą Adam Orzechowski wystawia w Starej Aptece Teatru Wybrzeże, na teatralną inaugurację sceny. Premiera 11 listopada.
Łukasz Rudziński: Skąd pomysł, by przyjrzeć się bliżej polskim repatriantom, postrzeganym jako "obcy", bezpaństwowcy? Radosław Paczocha [na zdjęciu]: Kilkanaście lat temu poznałem repatriantkę z Kazachstanu, Julię Sałacińską, która wtedy pisała doktorat z socjologii poświęcony polskim repatriantom. Bez prywatnej relacji z osobą, która do Polski przyjechała w wieku 17 lat, nie byłbym świadomy dramatu tej polskiej diaspory. Poznając historię mojej znajomej i jej rodziny oraz całej grupy Polaków repatriowanych ze wschodniej Ukrainy, którzy de facto utracili kontakt z krajem już po drugim rozbiorze Polski, przekonałem się, jak silne jest u nich poczucie polskości. Chociaż wtedy jeszcze nie myślałem o napisaniu sztuki na ten temat, a w każdym razie jeszcze jej nie pisałem. Jednak po latach napisałeś "Ruskich". Dlaczego? - Nie ukrywam, że nasza polska potrzeba podkreślania strony martyrologicznej, nasze niemal narodowe wyzywanie się o