EN

2.11.2018 Wersja do druku

Dwie wielkie aktorki - czego trzeba więcej? "Kobiety bez znaczenia" w Dramatycznym

To jest teatr, w którym, jak postulował kiedyś Erwin Axer, reżyser odczytuje rozumnie myśl autora. Co nie oznacza, że jest niewolnikiem tekstu, że nie dodaje niczego od siebie. Ale to jest też teatr, w którym między aktorami i publicznością wytwarza się trudna do opisania więź - pisze Piotr Zaremba w felietonie dla Teologii Politycznej.

Poszedłem na to w ponad dwa lata po premierze - i nie będę ukrywał: na konkretne aktorki. Do salki imienia Haliny Mikołajskiej, gdzie warszawski Teatr Dramatyczny gra "Kobiety bez znaczenia" Alana Bennetta, wchodzi się stromymi schodami, na czwarte piętro. To jakby teatralny strych. Wcześniej grano to w salce Przodownik na Mokotowie. Sztuka o dziwadłach? Zesłano przedstawienie na strych? Ale przecież można na to spojrzeć inaczej. Klejnoty bywają zmagazynowane nawet pod samym dachem, a jednak nie przestają być klejnotami. Takie miałem odczucie, kiedy przy pełnej, przyznajmy w większości starszej niż młodszej widowni, ten niezwykły spektakl się kończył. A zresztą dosyć już tych drwin. To całkiem ładna sala przystosowana do pewnego typu przedstawień. I zresztą w duchu całego Teatru Dramatycznego, który lewicowe nowinki miesza z graniem "dla ludzi" - w najlepszym tego słowa znaczeniu. To akurat nie jest przedstawienie najłatwiejsze, monodramy n

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Piotr Zaremba: Dwie wielkie aktorki - czego trzeba więcej? "Kobiety bez znaczenia" w Dramatycznym

Źródło:

Materiał własny

teologiapolityczna.pl

Autor:

Piotr Zaremba

Data:

02.11.2018