EN

26.09.2018 Wersja do druku

Lowe: Anna Radwan

W przypadku Anny Radwan pierwsze, co się rzuca w oczy, rzuca się w uszy. GŁOS. Niekoniecznie idzie mi o śpiewanie, mam na myśli monologi, nieważne, ile razy powiedziane, zawsze tak samo wbijające w fotel - pisze Maciej Stroiński w Przekroju.

Na cykl "Lowe" wpadłem zimą, na cykl o aktorach, a była to zima również w sensie niedosłownym. W krakowskim Starym Teatrze ta niedosłowna, ale sroga pora roku zapadła już w maju 2017, po - wiecie - "konkursie". Można ją streścić dwoma słowami: nic nowego. Nie powiemy, że nic się nie zaczęło, bo właśnie nic "się zaczęło". Nie było nic nowego do oglądania i opisywania, tak więc pomyślałem, żeby opisywać stare. Skoro dowódcy zawodzą, oddajmy honor mięsu armatniemu, które jest na łaskach wszystkich, i dyrekcji, i reżyserii, i P.T. widowni. Nie reżyser, nie dyrektor, nie zastępca dyrektora - nie oni się liczą, kiedy szmata idzie w górę! Zima, o której myślę, była też całkiem realna, etymologicznie związana z przymiotnikiem "zimno". Pojedź jeden z drugim na początku stycznia do na przykład Wałka, zwanego Wałbrzychem, i trzymaj zgrabiałe kciuki, żeby warto było jechać. Bo krytyka teatralna to jest rosyjska ruletka, spektakl może by

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Lowe: Anna Radwan

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 4/09/12-18

Autor:

Maciej Stroiński

Data:

26.09.2018