Przyznaję szczerze, że szłam na to przedstawienie z dużym sceptycyzmem. Teatr Kameralny, królestwo Adwentowicza, całe wewnętrzne nastawienie teatru, zwrócone raczej ku nowoczesności, eksperymentowi, psychologicznemu rezonerstwu, skądże im - "przebudzonej wiośnie" do starego Szekspira? A jednak właśnie w tej atmosferze przeżyć wewnętrznych i uproszczonej techniki dekoracyjnej uwydatniła się nieśmiertelna młodość Szekspira. I jeszcze jeden fakt: oto że Hamleta można słuchać nieskończoną ilość razy w najróżnorodniejszych interpretacjach. Bo żadna, nawet najbardziej dyletancka, nie może skurczyć głębi jego myśli, ani obniżyć polotu uczuć. Może tylko spłaszczyć postacie, strywjalizować gesty, spospolitować słowo, odebrać twarzom wyrazistość, a ciałom plastyczność. Ale dusza Hamleta wytrzymalsza jest od materji. To wrażenie nasuwało się mimowolnie w niejednym momencie tego bądź co bądź interesującego przedstawienia. Na plus
Tytuł oryginalny
Z Teatrów. Hamlet Szekspira w Kameralnym
Źródło:
Materiał nadesłany
"Bluszcz" nr 6