- Wszystko, co najważniejsze, dzieje się, kiedy dorastamy. A jak człowiek ma za sobą kawałek życia, trochę doświadczeń, to... No i przychodziłem tu jednak z myślą, że znowu "na chwilę" - mówi Aleksander Machalica, aktor Teatru Nowego w Poznaniu.
Porozmawiajmy o czasie sprzed Poznania... - Całym? To aż trzydzieści siedem lat! Nie wszystko pamiętam... Ograniczmy się do teatru. Podobno w dzieciństwie nieustannie wystawiał Pan sztuki? - Grałem przed sobą i dla siebie. Wyłącznie spektakle premierowe. Raz i koniec. Ale to, co najważniejsze, działo się wcześniej, bo na przykład mój zespół aktorski - kręgle - musiałem za każdym razem malować od nowa. Wymyślałem teksty, przygotowywałem scenografię, kostiumy, tworzyłem nakrycia głowy charakteryzujące postaci... Fantastyczna zabawa, choć mnóstwo roboty. A jednak zostawił ją Pan. Dla sportu. - Po prostu zaczęło brakować na wszystko czasu. Szkoła, coraz więcej obowiązków. I zakochałem się w koszykówce. Ale to są podobne emocje; pewnie gdybym nie był aktorem, zostałbym trenerem. To co się stało, że teatr wrócił? - Skończyłem liceum, bez matury, bo wtedy tak można było, i zacząłem wakacje. W gazecie przeczytałem, że w Bielsku