EN

10.09.2018 Wersja do druku

Lucyna Malec: Aktorstwo ma we krwi

- Mam świadomość, że jestem aktorką z zacięciem komediowym i choć czasem marzy mi się wykorzystanie wewnętrznego potencjału dramatycznego, to zgadzam się z tymi kolegami, którzy mówią, że trudniej jest zagrać komedię niż dramat - mówi Lucyna Malec, aktorka Teatru Kwadrat w Warszawie.

Chcę na wstępie szczerze pogratulować Pani klasy i wdzięku z jakim wcieliła się Pani, już dawno temu, w benefisie Zygmunta Kałużyńskiego w Teatrze Stu, w postać Marylin Monroe, śpiewając mu jej słynne "Happy birthday to you". - Miło mi. Wystąpiłam w tym benefisie z przyjemnością, bo uwielbiałam pana Kałużyńskiego, niesamowicie barwnego, oryginalnego człowieka i ciekawego publicystę. Wyczuwa się, że ma Pani aktorstwo we krwi... - Bo ja zawsze chciałam być aktorką i mając trzy latka już bawiłam się w występy na scenie. Występowałam w rozmaitych zespołach, chodziłam na rytmikę. Moja droga do tego zawodu była więc bardzo naturalna. Z kim Pani studiowała w warszawskiej PWST? I ilu z Pani koleżanek i kolegów pracuje w zawodzie? - Między innymi z Edytą Jungowską, Beatą Bandurską, Pawłem Wodzińskim, Małgosią Dudą i Markiem Sikorskim. To chyba jedyni z naszego roku, którzy uprawiają ten zawód, a było nas dwadzieścia parę o

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Aktorstwo ma we krwi

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Trybuna nr 178

Autor:

Krzysztof Lubczyński

Data:

10.09.2018