EN

31.05.2006 Wersja do druku

Ruiny tchnęły w operę nowe życie

Jeśli iść na operę, to na pewno nie do opery. Rzeki lub jeziora, skały albo ruiny spalonego teatru to najmodniejsze dziś miejsca dla tych szacownych dzieł muzycznych. Spektakle oper klasycznych w niekonwencjonalnych miejscach budzą zainteresowanie. Ludziom nie chciało się chodzić do oper, więc opera przyszła do ludzi - pisze Magdalena Łukasiewicz w tygodniku Newsweek Polska.

Ten pył mnie wykończy, osiadł już na bluzce. Nie wiem, czy moje gardło wytrzyma - mówi pełnym pretensji głosem Małgorzata Walewska. Rozgląda się, a po chwili z entuzjazmem oznajmia: - Dla tego miejsca warto się poświęcić. "Carmen" świetnie tu się wpasuje. To pierwsza próba Walewskiej, znanej na całym świecie gwiazdy operowej, w ruinach teatru w Gliwicach. - Mam za sobą udział w dziesięciu realizacjach "Carmen", ale w tak fantastycznych ruinach jeszcze nie śpiewałam - mówi. Premiera widowiska 2 czerwca. Wejściówki na operę Georges'a Bizeta w Gliwicach są niemal tak pożądane, jak bilety na "Kod da Vinci". - Każdego dnia dzwonią do nas setki ludzi i chcą zarezerwować miejsca. Żaden spektakl nie przeżywał dotąd takiego oblężenia - twierdzi Paweł Gabara, dyrektor Gliwickiego Teatru Muzycznego. Spektakle oper klasycznych w niekonwencjonalnych miejscach budzą zainteresowanie. Ludziom nie chciało się chodzić do oper, więc opera przyszła do lud

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Opera w gruzach

Źródło:

Materiał nadesłany

Newsweek Polska nr 22/04.06.06

Autor:

Magdalena Łukaszewicz

Data:

31.05.2006

Realizacje repertuarowe