EN

22.08.2018 Wersja do druku

Rozpromienieni

Droga, którą wybraliśmy jest jak stąpanie po cienkim lodzie: są miesiące lepsze i gorsze, sezony obfitujące w wyzwania i mniej udane. Otuchy dodaje nam poczucie wolności twórczej i świadomość wielości potencjalnych rozwiązań. Przekonaliśmy się już, że powodzenie naszych działań w ogromnej mierze zależy od konsekwencji w poszukiwaniu możliwości ich realizacji. Z twórcami Teatru Papahema rozmawia Izabele Mikrut w Sztajgerowym Cajtungu.

Sztajgerowy Cajtung: Jaki rodzaj języka teatralnego czy scenicznej ekspresji jest dla Was najbardziej kuszący? Mateusz Trzmiel: Zawsze kusi, żeby zrobić tak, żeby było zabawnie. Najzabawniej jest, gdy okazuje się, że nasze mało wysublimowane dowcipy śmieszą kogoś po drugiej stronie. Wynika z tego, że nasze żarty są mniej niszowe, niż mogłoby się wydawać. Najbardziej chyba interesuje nas zgrabnie wyważona mieszanka bystrej metafory, humoru i niewymuszonego wzruszenia. Trudno byłoby nazwać tę konwencję. Do tej pory, mam przynajmniej taką nadzieję, poruszaliśmy się w zupełnie odmiennych stylistykach i narracjach. Mnie osobiście bardzo kusi zrobienie muzycznego monodramu, ale co ja poradzę, śpiewać nie umiem. A kusi bardzo! Sz. C.: Czego potrzeba, żeby móc robić własny teatr, zyskać twórczą wolność? Paweł Rutkowski: Na pewno potrzeba wiele samozaparcia, pozytywnej energii i wiary w to, co się robi. Niestety w tym zawodzie nikt nie czeka z otwa

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Rozpromienieni

Źródło:

Materiał własny

Materiał nadesłany

Autor:

rozmawiała Izabela Mikrut

Data:

22.08.2018