Bernard Krawczyk nie żyje. Trudno było w tę śmierć uwierzyć. Podświadomie wszyscy czekaliśmy na jakieś, choćby irracjonalne, zaprzeczenia złej wiadomości. Ale zaprzeczenie nie było...
Bernard Krawczyk odszedł w wieku 87 lat, po krótkiej i gwałtownej chorobie.
Wspaniały aktor i niespotykanie życzliwy człowiek, o którym Kazimierz Kutz powiedział kiedyś, że "Benia trzeba do jakiejś księgi rekordów zapisać, bo to ewenement - nie ma ani jednego wroga!". Tę wrodzoną otwartość i wyrozumiałość dla innych, wewnętrzne ciepło i niesamowite poczucie humoru, wpisywał Bernard Krawczyk w znakomitą większość z kilkuset scenicznych postaci, jakie zagrał w ciągu długiego, artystycznego życia. Postaci z wielkiej klasyki, przedstawień muzycznych i sztuk współczesnych, a także filmów i seriali. Grał zaś właściwie do śmierci - spektakle z jego udziałem pozostawały przecież do wczoraj w repertuarze Teatru Śląskiego, przymierzał się ambitnie do nowych projektów. Nikt mu, zresztą, nigdy lat nie liczył, bo i nie było takiej potrzeby. Kondycję miał, zdawało się, żelazną, pamięć doskonałą i mnóstwo pomysłów interpretacyjnych w zanadrzu... Wchodzi na scenę i... jest Nigdy nie bał się aktorskich wyz