Poważne przedstawienie w Teatrze Rozrywki.
A konkretnie tych z lat dwudziestych, kiedy jeszcze rewolucja, widziana zwłaszcza przez pryzmat awangardowych grup artystycznych, jawić się mogła jako żywiołowa maskarada czy kabaretowy skecz (w zespołach Proletkultu nazywany "montażem atrakcji"). Według dość powszechnie panującej legendy były to czasy znacznych swobód twórczych i radosnego eksperymentowania. Co prawda Nadieżda Mandelsztam w swych wspomnieniach studziła zapały historyków, utrzymując, że jest to przekaz w znacznym stopniu wyidealizowany i zmistyfikowany, być może w wyniku zestawienia z późniejszymi obostrzeniami i ogromem okropieństw, które nie ominęły również świata sztuki, a w tym bohaterów najnowszego widowiska w chorzowskim Teatrze Rozrywki, poświęconego wystąpieniom leningradzkiej bohemy z kręgu Stowarzyszenia Sztuki Realnej, czyli tzw. Oberiutów. Większość z nich pochłonął bowiem terror stalinowskich czystek z lat 30. i 40. Skądinąd można się na marginesie zastanawia