EN

19.07.2018 Wersja do druku

Portret

Nie śpiewa przed lustrem, bo ma wtedy ciekawsze zajęcia, na przykład golenie. Ale śpiewa przed mikrofonem, nagrywa kolejne płyty i wciąż zaskakuje odbiorców nowymi wcieleniami scenicznymi. Teraz Artur Andrus powraca do słuchaczy z płytą "Sokratesa 18", wciąż pełną żartów, ale też mocno melancholijną, mniej przesyconą cytatami i zabawami formalnymi, za to filozoficzną i refleksyjną - pisze Iza Mikrut w Sztajgerowym Cajtungu, gazecie festiwalowej Chorzowskiego Ogrodu Teatralnego.

Od "teledysków na żywo" (pierwsza piosenka, tworząca niejako z przypadku Andrusa-wokalistę to "Zabierzcie mi gitarę", w ramach teledysków pojawiła się później też składanka przebojów Boney M.), drobnych żartów, w których pomysł na piosenkę był ważniejszy niż samo wykonanie (Pszczółki), od scenicznych przyjaźni (Wiesiek idzie), przez Trójkowe Karpie, aż po stylistycznie dopracowane pastisze muzyczne (Szanta narciarska, Cyniczne córy Zurychu). Za sprawą słuchaczy, których zresztą sam do śmiechu przyzwyczajał, na listach przebojów wygrywał ze Stingiem. Teraz Artur Andrus powraca do słuchaczy z płytą "Sokratesa 18", wciąż pełną żartów, ale też mocno melancholijną, mniej przesyconą cytatami i zabawami formalnymi, za to filozoficzną i refleksyjną. Uwielbiany przez publiczność artysta sprawdza się i jako konferansjer, i jako satyryk, chociaż polityki i satyry agitacyjnej unika, skupiając się bardziej na uniwersalnych spostrzeżeniach. Ch�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Portret

Źródło:

Materiał własny

Gazta Festiwalowa "Sztajgerowy Cajtung"

Autor:

Izabela Mikrut

Data:

19.07.2018

Festiwale