Juliusz Słowacki to obok Williama Shakespeare'a największy poeta dramatyczny Europy. A myśmy zrobili z niego Kapitana Amerykę, chuderlawego chłopca, który na skutek eksperymentu stał się superbohaterem. Takiego sobie wieszcza napompowaliśmy - pisze Dariusz Kosiński w Tygodniku Powszechnym.
W 2018 r., jedno po drugim, miały miejsce trzy wydarzenia związane z Juliuszem Słowackim. Wszystkie łączy to, że stanowiły poważne próby reinterpretacji jego dzieła. I to, że właściwie nie zostały zauważone. Najpierw ukazała się wydana przez Instytut Badań Literackich nowa, rewelacyjna edycja tzw. "Samuela Zborowskiego", przygotowywana od wielu lat przez wybitnego znawcę Słowackiego i znakomitego edytora Marka Troszyńskiego. Potem, w Teatrze Polskim w Warszawie, w ramach Festiwalu Nowe Epifanie, Łukasz Kos pokazał siedmiogodzinne przedstawienie "Króla-Ducha", przy którym współpracował z Troszyńskim, wreszcie w Teatrze Studio odbyła się premiera "Snu srebrnego Salomei", przygotowanego, wyreżyserowanego i... wykonanego przez Michała Zadarę. Każda z tych inicjatyw wyrasta z potrzeby zmierzenia się ze Słowackim w sposób odmienny od dotychczasowych. Co z kolei wynika z rozpoznania niezwykłości jego dzieła i niedostateczności sposobów, na jakie zd