Niedawno na Powązkach tłumy żegnały Romana Kłosowskiego, niezapomnianego Maliniaka z "Czterdziestolatka". Nie dotarłem na uroczystość, bo mój grat złapał na trasie gumę. Natomiast dowiedziałem się, że głos nad urną zabrał twórca serialu Jerzy Gruza. Urodzony żartowniś ten, także w tej sytuacji zebranych na cmentarzu nie zawiódł. Szkoda, że jego mowy nie mógł posłuchać Apollinaire - pisze Henryk Tronowicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
Co kraj to obyczajność na opak. Bo, jak wiadomo, ceremoniom na pogrzebach nie wszędzie na szerokim świecie towarzyszy nastrój smutku i przygnębienia. Apollinaire jakoby miał nad grobem jednego z poetów Montparnassu szepnąć do ucha Pabla Picassa, że w pochówkach uczestniczą umierający, którzy żegnają umarłego. Funeralne podteksty ożywiają od stu lat wyobraźnię filmowców. Przykładów jest bez liku. W dadaistycznym "Antrakcie" Rene Claira (1924) karawan ciągnie garbata poczciwina wielbłąd. W "Wakacjach pana Hulot" Jacquesa Tati (1953) gruchot pana Hulot łapie gumę, a do toczącej się ku bramie cmentarza zapasowej dętki (opona kryła wtedy dętkę) przyklejają się liście i wieniec wzorowy gotowy. A znów po seansie czarnej komedii "Cztery wesela i pogrzeb" ktoś zaprotestował: "Jakie tam wesela? To pogrzeby cztery!". Niedawno na Powązkach tłumy żegnały Romana Kłosowskiego, niezapomnianego Maliniaka z "Czterdziestolatka". Nie dotarłem na uroczystoś