Przyjdziesz na Wagnera, usłyszysz Rossiniego. W piątek 29 czerwca w Operze Wrocławskiej odbędzie się pierwsze polskie wykonanie "Zakazu miłości" (1834), młodzieńczej opery Richarda Wagnera, niepodobnej do niczego, co później napisał.
Był to jeden z pierwszych pomysłów artystycznych dyrygenta Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego, który we wrześniu 2016 roku został dyrektorem Opery Wrocławskiej. Nie będzie to wprawdzie inscenizacja, lecz wykonanie koncertowe (29 czerwca i 1 lipca), ale i tak Opera Wrocławska znów staje się wagnerowskim prymusem w Polsce. Jej wielkim osiągnięciem była realizacja tetralogii "Pierścień Nibelunga" w Hali Stulecia w latach 2003-06 za dyrekcji Ewy Michnik. Od tego czasu nie pojawił się w Polsce nowy "Pierścień". O "Zakazie miłości" zapomniano już za życia Wagnera, tak bardzo jest odległa od jego mistycznych dramatów muzycznych, przełomowych w dziejach gatunku. Co więc skłoniło Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego do sięgnięcia po "Zakaz miłości"? - Po pierwsze, Wagner był we Wrocławiu - w 1863 roku dyrygował tu fragmentami "Tristana i Izoldy", "Walkirii" i "Śpiewaków norymberskich". Po drugie, to będzie polskie prawykonanie tej wczesnej opery - tłumacz