"Lawina", która przeszła przez Teatr im. Żeromskiego, nie narobiła wielu zniszczeń. Mimo świetnego pomysłu na scenariusz premiera sztuki w reżyserii Zaikauskasa pozostawia pewien niedosyt, chociaż kilka rzeczy trzeba wyróżnić
Sam pomysł wystawienia premierowej tureckiej sztuki w Kielcach intryguje. Porównanie dwóch różnych obszarów kulturowych może być ciekawe. "Lawinę" reklamowano jako sztukę o uniwersalnym przesłaniu, co jest zgodne z prawdą. Zwłaszcza gdy chodzi o pokazanie buntu młodego człowieka, który jest gotów złamać wszystkie nakazy totalitarnych władz i ratować żonę. Gorzej jednak z pokazaniem tego na scenie, za wyjątkiem wspaniałej scenografii orientalnej Bożeny i Klary Kostrzewskich. Reżyser Linas Marijus Zaikauskas żałował, że całość musiał zmieścić w dwóch godzinach. Oglądając sobotnią premierę "Lawiny", pozostawało się tylko z tego cieszyć. Części widowni trudno było wysiedzieć do przerwy, kilka osób nawet wyszło z sali. Dalej było już lepiej, choć finał przyszedł zbyt szybko. Tak jakby coś po drodze zgubiono. Do tego był bardzo przewidywalny i tylko przez chwilę przewrotny. Ale do rzeczy. Scenariusz jest świetny: turecka wioska gdzi