EN

20.06.2018 Wersja do druku

Boys will be boys

"Rodzina Soprano" to nie jest coś, co można wyłączyć, co wie każdy, kto próbował. Jedyną metodą, żeby robić sobie przerwy, byłoby oglądać dwadzieścia lat temu, gdy kolejne odcinki pojawiały się co tydzień. A obecnie jak z paleniem: lepiej wcale nie zaczynać. Dzisiaj taki serial nie wiem, czy by powstał. Zawiera to całe dobro, za którym obecnie tak szczerze tęsknimy. Seksizm, rasizm, homofobię, przemoc domową, przemoc w miejscu pracy, groźby karalne i wykonywanie gróźb karalnych - pisze Maciej Stroiński w letnim wydaniu kwartalnika Przekrój.

Jest Wielkanoc, kiedy to piszę, a początek lata, kiedy tego nie czytacie. Jak to przy święcie, włączyłem oglądanie na żądanie i połykam sezonami. "Rodzinę Soprano", nie jakiś tam "serial"! Leci bez napisów, żeby się nazywało "szlifowanie angielskiego". Może jednak się okazać, że w maju na egzaminie nie przyda mi się znajomość czasownika to whack (brzydkie słowo na "zabijać"), żadnego frazeologizmu z fuck lub włosko-angielskiego słowa na pisuar: pishadoo. "Rodzina Soprano" to nie jest coś, co można wyłączyć, co wie każdy, kto próbował. Jedyną metodą, żeby robić sobie przerwy, byłoby oglądać 20 lat temu, gdy kolejne odcinki pojawiały się co tydzień. A obecnie jak z paleniem: lepiej wcale nie zaczynać. Dzisiaj taki serial nie wiem, czy by powstał. Zawiera to całe dobro, za którym obecnie tak szczerze tęsknimy. Seksizm, rasizm, homofobię, przemoc domową, przemoc w miejscu pracy, groźby karalne i wykonywanie gróźb karalnych. Ka

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Boys will be boys

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 3562

Autor:

Maciej Stroiński

Data:

20.06.2018

Realizacje repertuarowe