"Ślub" Witolda Gombrowicza w reż. Eimuntasa Nekrošiusa w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Sylwia Krasnodębska w Gazecie Polskiej Codziennie.
To mogło być wydarzenie kończącego się sezonu teatralnego. Teatr Narodowy w Warszawie wystawił "Ślub" Witolda Gombrowicza w reżyserii litewskiego twórcy Eimuntasa Nekrošiusa. Tymczasem artysta poszedł w stronę mętnego absurdu, słabej ironii i pełnej ignorancji. Jednocześnie nie dając w zamian nic ważnego i nic wartościowego. Taki "Ślub" to wydmuszka. Nekrošius znany jest polskim widzom choćby za sprawą "Dziadów" w Teatrze Narodowym z Grzegorzem Małeckim w roli Konrada-Gustawa. Wtedy pokazał się jako wizjoner, reżyser odważnie sięgający po nasze arcydzieło, tworząc je jakby na nowo i nie bojąc się nadać mu inny wymiar. Tymczasem jego autorskie piętno na gombrowiczowskim "Ślubie" ograniczyło się do tragikomicznej, ascetycznej formy, która z pełną premedytacją zdusiła potężną dramaturgię, którą Gombrowicz stworzył. Danuta Stenka grająca jednocześnie Matkę i służącą sprowadzona była do roli marionetki. Mateusz Rusin w roli Henr