Z Wojciechem Pokorą - aktorem i reżyserem teatralnym - rozmawia Małgorzata Lisicka
Jako reżyser teatralny uchodzi Pan za "specjalistę od Cooney'a". "Wszystko w rodzinie" będzie już trzecią adaptacją sztuki tego autora w Płocku, po "Mayday" i "Oknie na parlament", a drugą wyreżyserowaną przez Pana. Dlaczego akurat Ray Cooney? Czy to kwestia sentymentu? Rzeczywiście, w pewnym stopniu o wyborze Cooneya zadecydował mój sentyment do komedii, a w szczególności do farsy. Może zabrzmi to paradoksalnie, ale humor angielski do niedawna nie interesował Polaków. Gustowaliśmy raczej w humorze rosyjskim (śmiech), czeskim, francuskim. Angielski jakby troszkę nas denerwował, był nam daleki i obcy. Aż nagle pojawił się Cooney - autor kapitalnych współczesnych komedii, według mnie bodaj najlepszy, ale jak to zwykle bywa - nie w pełni doceniany. Jego oryginalność polega na tym, że wszystko, co pisze, da się wystawiać pod każdą szerokością geograficzną, pokazać każdej nacji. I wbrew pozorom nie jest aż taki "angielski". Cenię Cooney'a równie