Drugiego dnia na festiwalowych scenach było bardzo różnorodnie - relacja z bielskiego festiwalu.
W trakcie spektaklu "Opowieści małej Lupitiny González" (na zdjęciu) na Małej Scenie Teatru Polskiego gościła scenka jeszcze mniejsza, a nawet zupełnie miniaturowa - to Dora Bouzková z praskiego teatru Loutky bez hranic obchodziła meksykański Dzień Zmarłych ze nieżyjącą Lupitiną jej równie martwą rodziną. A że w Meksyku Dzień Zmarłych jest dniem radosnym, na widowni sporo się śmiano - tak na małych i dużych widzów zadziałała fenomenalnie panująca nad tłumkiem szkieleto-laleczek i rekwizytów czeska lalkarka (która na potrzeby festiwalu nauczyła się tekstu po polsku!) oraz uzdrawiająco trzeźwa konstatacja, że śmierć jest nieodłączną częścią życia. "Dzień osiemdziesiąty piąty" Teatru Lalki i Aktora w Wałbrzychu miał w sobie więcej smutku. Stary Santiago, który w opowiadaniu Hemingwaya samotnie walczył z wielką rybą w realu, tym razem zmaga się z nią metaforycznie - leży w szpitalu już 85 dzień i wie, że umiera. Młody piel�