Pisarza Paula Austera poznali i pokochali przede wszystkim widzowie kinowi. Bezpretensjonalnie portretujące mały światek zwyczajnych ludzi filmy "Dym" i "Brooklyn Boogie" wyreżyserowane przez Wayne'a Wanga zdobyły sobie rzesze wielbicieli na całym świecie. To Wang namówił Austera do samodzielnego wyreżyserowania jego kolejnego scenariusza, właśnie "Lulu na moście". Izzy, muzyk jazzowy, zostaje postrzelony przez szaleńca. Wypadek zmienia jego życie, uniemożliwia mu dalszą pracę i wpędza w depresję. Przypadkowo, za sprawą odnalezionego tajemniczego kamienia, spotyka Celię, aktorkę czekającą na swoją wielką rolę, w której się zakochuje. Jednak nagle Celia znika, zatrudniona do realizacji współczesnej wersji "Lulu" Franka Wedekinda, skandalizującej sztuki o małoletniej prostytutce. Izzy, szukając jej, zostaje wciągnięty w tajemnicze wydarzenia rozgrywające się na pograniczu snu i jawy. Do końca nie wiadomo, czy Celia rzeczywiści
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 137