"Wielki Fryderyk" Adolfa Nowaczyńskiego w reż. Jana Klaty w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
W poprzedniej premierze Klaty, kończącym jego dyrekcję w krakowskim Starym Teatrze "Weselu" Wyspiańskiego, chocholi taniec w popularnej wersji zombie trwał od pierwszej do ostatniej sceny. O polskiej niemocy jest też nowy spektakl reżysera. Nowaczyński, endek i pozytywista, akcję swojej "powieści dramatycznej" 1910 r. umieścił tuż po I rozbiorze Rzeczpospolitej na dworze autora idei rozbiorów i twórcy potęgi Prus Fryderyka II, gdzie biskup Krasicki, ten od gorzkich fraszek, przybywa prosić o pieniądze. Spisany przez Nowaczyńskiego indeks polskich wad narodowych jest tyleż rozległy, co znany, powtarzany i po kolejnych pokoleniach Polaków spływający jak po kaczkach (choć wielokrotnie tu powtarzane porównanie Polaków do Irokezów jakoś dźwięczy w głowie). Stąd trudno zgadnąć, dlaczego Klata, zamiast zwartego, dwugodzinnego spektaklu dotyczącego ważnych i aktualnych rozważań o władzy (polska upadająca republika szlacheckich wolności kontra prusk