Już sam fakt, że po dwóch kadencjach Olgierda Łukaszewicza na stanowisko nowego prezesa ZASP trudno było znaleźć podobnie charyzmatycznego aktora o duszy społecznika, napawa smutkiem. Mam ciągle wrażenie, że ZASP znajduje się w strasznej zaspie. I nie jestem w tym odosobniony - pisze Jan Bończa Szabłowski w Rzeczpospolitej.
Niepewny o swoją przyszłość dyrektor jednego z teatrów w miejscowości O. poprosił o wsparcie kończącego niedawno kadencję prezesa Związku Artystów Scen Polskich Olgierda Łukaszewicza. - Ale przecież ty nie należysz do ZASP - odpowiedział Łukaszewicz. - Od wczoraj już należę - powiedział szukający wsparcia dyrektor. Już sam fakt, że po dwóch kadencjach Olgierda Łukaszewicza na stanowisko nowego prezesa ZASP trudno było znaleźć podobnie charyzmatycznego aktora o duszy społecznika, napawa smutkiem. Mam ciągle wrażenie, że ZASP znajduje się w strasznej zaspie. I nie jestem w tym odosobniony. A środowisku aktorskiemu w dzisiejszych trudnych czasach przydałaby się z pewnością silna reprezentacja. Warto jednak zadać wiele pytań. Na przykład o to, dlaczego ławka ewentualnych kandydatów na prezesa ZASP jest taka krótka. Trudno znaleźć na niej aktorów tej klasy co Gajos, Trela, Radziwiłowicz, Stuhr, Englert czy Kondrat. To by z pewności