EN

17.05.2006 Wersja do druku

Tłumacze w cieniu Boya

Czy dzieła klasyków, których przekładał Boy-Żeleński powinny zostać przetłumaczone powtórnie? Czy jego język stał się już nazbyt archaiczny? Adam Pomorski twierdzi, że styl Boya nadal zachwyca. Antoni Libera ripostuje: Żeleński w dramatach się zestarzał. Według Marka Bieńczyka z kolei "grzechem" Boya było to, że nie pozostawał wierny oryginałom. Spór krytyków: czy ktoś jeszcze rozumie tłumaczenia Tadeusza Boya-Żeleńskiego.

Adam Pomorski*, tłumacz, eseista: Postulaty, by jeszcze raz tłumaczyć dzieła istniejące w przekładach Boya, mają bardzo konkretne tło społeczne: antyinteligenckie nastawienie kolejnej fazy awansu zbiorowego i upadek inteligenckiej normy języka pisanego, z jakimi mamy dzisiaj do czynienia w Polsce. Obowiązywać zaczyna norma języka mówionego - i to nie języka potocznego, ale telewizyjnego. A jeśli pisanego, to tego z prasy codziennej. Jeśli zacznie się podchodzić do literatury z takim kryterium, to w granicy będziemy mieli bryk, a nie utwór literacki. W jednym wypadku - Moliera - polemiki z Boyem doprowadziły do powstania kontrprzekładów. Kwestia ta jest jednak podejrzana. Wolałbym, żeby te polemiki odbywały się w momencie, gdy zostanie wyjaśniona kwestia praw autorskich do Boya. Obecnie jego wznawianie jest obciążone ryzykiem, bo od kiedy umarł jego bratanek, nie wiadomo, kto jest prawnym spadkobiercą. Gdy więc teatr chce wystawić Moliera i zamawia now

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik nr 24/17.05.2006

Data:

17.05.2006