EN

24.04.2018 Wersja do druku

Gorączka zaledwie w granicach normy

"Gorączka sobotniej nocy" w reż. Tomasza Dutkiewicza w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Gdyńska inscenizacja kultowego filmu sprzed lat nie porywa. Trudno zresztą, by było inaczej, skoro powstał spektakl jedynie poprawny. Kiedy wychodziłem z Teatru Muzycznego w Gdyni po "Gorączce sobotniej nocy" zaadaptowanej przez Roberta Stigwooda, nuciłem nie hity zespołu Bee Gees, które słyszałem na scenie w przekładzie Daniela Wyszogrodzkiego, lecz utwór Wojciecha Młynarskiego "Ogrzej mnie". Słowa "Memu ciału wystarczy 36 i 6, mojej duszy potrzeba znacznie więcej" brzmiały jak diagnoza spektaklu. A następne zaś: "Blada kuzynko, Melpomeno, jedną zagraną dobrze sceną rozpal, rozpal mnie" były jak prośba do reżysera i aktorów. A tu nic. Zupełnie nic. "Gorączka sobotniej nocy" to żadna tam gorączka, raczej totalne wyziębienie. Siedzę na najlepszym z możliwych miejsc i patrzę, jak na scenie "kombinują, badają czy pies to, czy to bies, a mej duszy radości ciągle brak". To już ostatni cytat z Młynarskiego, a teraz proza życia. Tytuł "Gorą

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Gorączka zaledwie w granicach normy

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 95 online

Autor:

Jan Bończa-Szabłowski

Data:

24.04.2018

Realizacje repertuarowe