Zawsze uważałem, że gdyby Andrzej Łapicki nie zdecydował się na aktorstwo, byłby wymarzonym dyplomatą. Kojarzył się dość jednoznacznie z nienagannymi manierami, kulturą osobistą, trzymaniem nerwów na wodzy. Opinie formułował z namysłem i tak, by nikogo nie urazić. Miał niezaprzeczalny wdzięk, szarm i szyk - pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.
Notatki Andrzeja Łapickiego wydane właśnie w tomie "Jutro będzie Zemsta" z pewnością wzbudzą spore zakłopotanie nie tylko w jego środowisku. Złośliwcy powiedzą, że musiały być starannie wyselekcjonowane, skoro niemal jedynymi pozytywnymi postaciami są ta, która zdecydowała sieje dać do druku, czyli "ukochana córeczka Zuzia", a także jej mama i córka. Co chciała tym osiągnąć? Trudno dociec. Ja mam ten komfort, że nie znalazłem się w indeksie osób, więc zupełnie bez obciążeń mam prawo stwierdzić, że obcowałem z lekturą żywą, przewrotną, czasem złośliwą. Zapiski Łapickiego dają obraz nastrojów artysty w czasie transformacji ustrojowej. Świetnie oddają atmosferę wielu wydarzeń politycznych oraz kulturalnych, zwłaszcza teatralnych. Zawieść się mogą ewentualni łowcy sensacji obyczajowych. Łapicki, pisząc je w latach 1984-2005, wszelkie podboje miłosne ma już bowiem za sobą; aktorki blondynki, w których zawsze gustował, przec