"Melencolia" w reż. Jacka Krawczyka w Sopockim Teatrze Tańca. Pisze Katarzyna Wysocka w Gazecie Świętojańskiej.
Melancholia nie jest obecnie frekwencyjnie najważniejszym terminem stosowanym w opisie dzieła sztuki i codziennym dyskursie. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że to określenie "z myszką", nieprzystające do postpostnowoczesnych egzegez. A przecież to jedna z najważniejszych figur w kulturze właściwie od zawsze. Zanim odkryta i zatwierdzona została melancholijność Hamleta, największy "rozkwit" przeżywała chyba po "Cierpieniach młodego Wertera" (modne kluby samobójców) a potem powracała falami, czasami zimnymi (Ian Curtis!). W polskiej tradycji spotykamy się z nią już w "Trenach" Kochanowskiego, ale najbardziej eksploruje zagadnienie Młoda Polska (obrazy Malczewskiego, tomik "Melancholia" Tetmajera). Ks. Józef Tischner zaliczył ją nawet do kanonu wad polskich. Wielki wpływ na kulturę intelektualną Polaków miała też publikacja "Melancholii" Antoniego Kępińskiego a we współczesnej sztuce najbardziej spektakularnie i wprost nawiązał do niej Lars v