- Aktorstwo to jest ciężka praca. Nie tylko fizyczna, ale również mentalnie wykańczająca. Ale gdybym miał jeszcze raz wybierać, to pewnie bym jeszcze raz wybrał tę samą drogę. Aktorstwo to jest wielka przygoda, spotkanie z publicznością daje ogromną frajdę - o 46 latach pracy aktora i nowych artystycznych wyzwaniach mówi Jerzy Karnicki, aktor słupskich teatrów - Nowego i Rondo.
Niedawno odbył się twój benefis, który był zapowiedzią przejścia na emeryturę. Mimo to wciąż będzie cię można zobaczyć na deskach Nowego Teatru? - Emerytem nie jestem, choć niedługo to się stanie. Ale pracy w teatrze faktycznie nie kończę. Trzeba dograć te spektakle, w których jestem. Oprócz tego jestem w próbach do farsy "Dajcie mi tenora". Potem wchodzę w próby do "Pana Tadeusza". Pożegnanie ze sceną i widzami będzie więc płynne. - Aktorzy zazwyczaj żegnają się z pracą w sposób płynny. Albo nawet wcale się nie żegnają. Są jednak tacy, choć to niewielki odsetek, którzy przechodzą na emeryturę, mówią "dziękuję" i już ich potem na scenie nie widzimy. W moim przypadku na pewno tak nie będzie. Teatr wciąż będzie absorbował dużą część mojego czasu. Jeśli będzie mnie potrzebował, będę do dyspozycji. Mam jednak tyle zajęć, że wolnego czasu i tak raczej nie będę miał. Zostałeś naznaczony aktorstwem już w mom